„PIT” – można obstawiać w ciemno, że w najbliższych tygodniach, miesiącach termin ten będzie odmieniany przez wszelkie możliwe przypadki. Nic dziwnego, dotyczy on w końcu zdecydowanej większości osób w Polsce. Znamy go, kojarzymy. Ale gdy już ktoś zapyta nas o podatek dochodowy wprost, okazuje się, że nie jesteśmy pewni nawet tego, gdzie powinniśmy go rozliczyć.
Autor: Kamil Piłaszewicz
Badanie opinii „Na co idą moje pieniądze 2020”, przeprowadzone przez Kantar na zlecenie platformy Nacoidamojepieniadze.pl w styczniu bieżącego roku, udowadnia, że z wiedzą teoretyczną Polaków na temat podatku dochodowego nie jest najlepiej. A że nasza wiedza przekłada się na umiejętności praktyczne…
Według największej liczby respondentów o tym, gdzie należy rozliczyć PIT, decyduje meldunek. Tak uważa co trzeci badany, a później postępuje co drugi. Wydaje się, że jest to także rezultat przekonania, że „przecież wszyscy tak robią”. Aż 40% ankietowanych na pytanie „Jak Pan/i myśli, jak wiele osób, które mieszkają w miejscu innym niż miejsce zameldowania, rozlicza swój podatek według adresu zameldowania?”, odpowiedziało: „większość z nich”. PIT powinno rozliczać się tam, gdzie mieszkało się 31 grudnia roku, którego dotyczy świadczenie, ale o tym wiedziało zaledwie 13% respondentów.
Czego jeszcze możemy się dowiedzieć z badania? Choćby tego, że aż 60% Polaków nie zdaje sobie sprawy, że gminy dysponują niespełna połową pieniędzy, które są odprowadzone z PIT-u. Zatrważające jest również to, że aż dwie piąte Polaków sądzi, iż podatek dochodowy jest źródłem finansowania programu „Rodzina 500+”.
Powiedzieć, że te dane szokują, to zrobić tyle, ile robi większość z nas, gdy przychodzi rozliczyć się z państwem. „Końcówka kwietnia? Dobra, lecę do urzędu. Po co? Bo każą”. Lubimy pokazywać, że wiemy; a chyba niespecjalnie lubimy się dowiadywać. Zamiast napisać więc, że jestem zszokowany, napiszę, że dopiero takie dane uświadamiają, jak ważne są lekcje przedsiębiorczości w szkołach podstawowych i średnich; czy nawet zajęcia z ekonomii na studiach. Wszystko po to, by Polska nie była krajem, którego mieszkańcy nie wiedzą, ile pieniędzy przeznaczane jest na funkcjonowanie komunikacji miejskiej, lokalnej szkoły, czy nawet oświetlenia ich ulicy. Dlaczego nie wiedzą? Bo nikt wcześniej nie mówił, że powinno ich to obchodzić.
A przecież środki z PIT to dokładnie to, co widzimy po wyjściu z bloku. To odpowiedź na pytania, czy nasze miasto jest przyjazne, wygodne i czy dobrze nam się w nim żyje. Ekonomiści mogliby się w tym miejscu oburzyć: „Hej, panie Redaktorze! My wiemy!” Wy tak, ale wiedzieć powinni wszyscy i nie ma co koloryzować rzeczywistości.
Badanie zlecone przez platformę Nacoidamojepieniadze.pl uwypukliło w moim przekonaniu, że albo natychmiast zainwestujemy w kształcenie młodzieży w zakresie przedsiębiorczości, albo zgromadzone przez Kantar dane będą z roku na rok coraz bardziej szokować tych, którzy wiedzą, po co płaci się podatki i na co są one przeznaczane. Dlaczego nie mieliby wiedzieć o tym wszyscy?
W badaniu wzięło udział czterysta osób. Wszystkie ukończyły 18 lat i odprowadzają podatek PIT. Jak widać jednak, nie wszystkie weszły w dorosłość ze świadomością, dlaczego istnieje powszechny obowiązek rozliczania się z fiskusem. Wielu z nas nadal myśli kategoriami: „zabierają nam”, zamiast „składamy się na coś”. I wydaje mi się, że nie jest jedynie kwestia niechęci do polityków.
Doskonale pamiętam zresztą zajęcia z ekonomii na studiach i żartobliwe komentarze w stylu: „Jesteśmy na kierunku humanistycznym, a uczymy się ekonomii”. Wykładowca starał się zainteresować studentów przedmiotem organizując różnego typy wyjazdy, okazał im zaufanie proponując, by egzamin odbył się za pośrednictwem platformy Moodle. Nic z tego, ekonomia dalej była złem koniecznym. Jak to mówią: „niektórym możesz nawet serce wyłożyć na tacy, a i tak powiedzą, że jest źle podane”. Studenci byli po prostu od początku przekonani, że taka wiedza im się nie przyda. No bo po co, skoro mamy pisać książki, nieprawdaż? Ja teraz piszę felieton. Dlaczego? Bo pisałem coś wcześniej. Uczyłem się pisać, ponieważ wierzyłem w to, że ta umiejętność przyda mi się później w życiu. A czy jest coś, co przyda nam się bardziej niż poznanie porządku świata, który współtworzymy?
Na studiach nie wypełnialiśmy PIT-ów. Uczyliśmy się o zadłużeniu danego kraju, jego perspektywach. Po raz pierwszy wypełniłem PIT w liceum. Pamiętam, że lekcje podstaw przedsiębiorczości cieszyły się tam nawet popularnością. Prowadzący nie podawał „suchych formułek”, tylko – podobnie jak tamten wykładowca – stawiał na integrację z młodzieżą, jednocześnie chcąc przekazać jej fundamentalne zasady obowiązujące w ekonomii, by przyszli pracownicy mogli łatwiej poradzić sobie w gąszczu cyferek i działań. Starał się zaangażować grupę w różnego typu projekty, począwszy od tych do wykonania w określonej liczbie osób na zajęciach, po te, które wiązały się z odbyciem praktyk w przyszłym, tudzież wymarzonym miejscu pracy.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy zaniosłem wszystkie dokumenty i znalazłem się na liście osób przyjętych na rozmowę kwalifikacyjną. W sali siedziało pięciu przedstawicieli związanych z projektem, w tym pan od podstaw przedsiębiorczości i pani wicedyrektor, którzy sprawdzali, jak ja (jako uczeń liceum) poradzę sobie w czasie rozmowy, która miała zdefiniować, czy otrzymam możliwość odbycia stażu w TV Białystok (obecnie TV Narew). Łomoczące serce było jednak chyba nieco bardziej ciche niż siła wypowiadanych przeze mnie argumentów, dzięki którym trafiłem na staż do redakcji. Redakcji, w której utwierdziłem się, że dziennikarstwo jest tym kierunkiem, w którym pragnę się rozwijać.
I to jest chyba klucz otwierający nawet najbardziej skomplikowane zamki. Zainteresuj tematem, zdaj sprawę z tego, że to dla nich ważne, że mogą być w tym dobrzy. Bo jeśli rozumiesz, jesteś lepszy od tych, którzy nie rozumieją. Zawsze można oczywiście zacytować słowa Jarosława Kuźniara, który w wywiadzie z Kubą Wojewódzkim w Onet Rano, powiedział: „I ty, i ja wiemy, że w tym zawodzie sukces osiągnie niewielki procent młodych ludzi”. Przyznaję. Ale dodałbym do tych słów jeszcze: „…ludzi, którym się będzie ponadprzeciętnie chciało coś osiągnąć”.
Nie wszystkim będzie się chciało i nie wszystkich interesować będą podatki. Ale każdy ojciec chciałby mieć kilka metrów, a nie kilometrów do najbliższego placu zabaw. Każdy kierowca bliżej niż dalej do parkingu. Każda matka chciałaby mieć gwarancję, że dla jej dziecka znajdzie się miejsce w żłobku, przedszkolu. A każdy kibic wolałby oglądać mecze swojej drużyny rozsiadając się wygodnie na trybunach nowoczesnego obiektu sportowego, a nie rozpadającego się kurnika. To wszystko zależy od tego, gdzie będziemy rozliczać nasze podatki. Czy tam gdzie mieszkamy, czy tam gdzie mieszkają inni – którzy zamiast nas, będą mieli lepiej.
Uważam, że natychmiast powinno się podnieść świadomość Polaków na temat tego, czym jest podatek PIT i dlaczego każdy obywatel ma obowiązek rozliczenia się z niego. W innym przypadku, wyniki kolejnych badań będą nas jeszcze bardziej przerażać, a co gorsza – będą opisywać rzeczywistość.
Badanie zostało przeprowadzone na zlecenie platformy Nacoidamojepieniadze.pl Misją platformy jest edukacja mieszkańców, skąd się biorą pieniądze w budżecie gminy i dlaczego warto rozliczać PIT w miejscu zamieszkania.